LublinPGEFunFloorLubelskieORLEN SUPERLIGA

Zadanie w zakresie wspierania i upowszechniania kultury fizycznej realizowane jest przy pomocy finansowej Miasta Lublin

KONTRAST

żółto-czarna wersja

czarno-żółta wersja

biało-czarna wersja

tryb normalny

Aktualności

Legendy MKS #25 - Joanna Drabik

news-big

 

Kontynuujemy serię wtorków z legendami MKS Lublin. Przez pięć tygodni, począwszy od 9 września, co wtorek przedstawiamy sylwetkę nowej bohaterki naszego cyklu. W ten sposób 8 października, czyli na tydzień przed 25.rocznicą debiutu MKS w europejskich pucharach, skompletujemy galerię sław naszego klubu. Dziś pora rozpływać się w zachwytach nad 25-letnią Joanną Drabik.

 

Przed państwem najmłodsza z legend MKS. Jesienią 2019 skończy raptem 26 lat, wielkie granie jeszcze przed nią, ale nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że zasłużyła na to wyróżnienie. Jej pięć lat w Lublinie można śmiało porównać do pobytu na uniwersytecie i stosując uczelnianą nomenklaturę, przyznać, że Asia obroniła pracę magisterską z wyróżnieniem. Nawet Monika Marzec, niekwestionowana ikona wśród polskich obrotowych przyznała, że Drabik szybciej od niej wskoczyła na tak wysoki poziom gry.

Urodziła się we Włoszczowie, miesiąc po ligowym debiucie Montexu w ówczesnej pierwszej lidze, ale wychowała się niedaleko Radwanowa, niespełna 50 km od Kielc. To właśnie w stolicy województwa świętokrzyskiego stawiała swe pierwsze sportowe kroki, kontynuując rodzinne tradycje, bo pięściarstwo uprawiał jej tata.

- Była wtedy w szóstej klasie, to było w grudniu, trafiła do grupy, w której niektóre zawodniczki trenowały już od półtora roku. Potem przez kilka miesięcy dojeżdżała na treningi do Kielc 40 kilometrów busem, upał czy mróz. I wracała sama po nocy – opowiadała trenerka ówczesnego KSS Kielce, Monika Ciszek w artykule opublikowanym przez Echo Dnia w czasie mistrzostw Europy na Węgrzech.

Wieść o utalentowanej zawodniczce rozniosła się szybko, ale poza talentem sportowym już od pierwszych zajęć Drabik pokazywała „talent do pracy”, jak zwykł mawiać jej późniejszy trener z reprezentacji młodzieżowej, Andrzej Niewrzawa.

Wiosną 2013, pod koniec swego pobytu w KSS, uległa kontuzji stopy, jednak MKS nie miał wątpliwości, że warto ściągnąć z Kielc tak dobrze rokującą obrotową. Jesienią miała rozpocząć spokojne wchodzenie do gry, zaczynając od meczów w zespole zaplecza – MKS AZS UMCS Lublin. Z pierwszoligową ekipą udała się 4 października na wyjazdowe spotkanie z Torem Dobrzeń Wielki. I wtedy zdarzyło się coś, czego nie przewidziałby nawet najbardziej pomysłowy scenarzysta. Gdy zespół dojeżdżał do Radomia, Joanna Drabik dostała informację, że ma natychmiast wracać, bo kontuzji na ostatnim treningu przed inauguracją Ligi Mistrzyń doznała Joanna Szarawaga. 48 godzin później niespełna dwudziestoletnia obrotowa weszła bez najmniejszych kompleksów na parkiet legendarnej hali Morača w Podgoricy. Rzucona na najgłębszą wodę, zdobyła cztery gole w konfrontacji z Buducnostią, reprezentowała też zespół na oficjalnej konferencji prasowej. Już ten debiut pokazał, że mamy do czynienia z postacią nieszablonową.

Rok później magazyn EHF.tv wybrał ją młodym odkryciem Ligi Mistrzyń, w grudniu przyszły jakże udane dla niej mistrzostwa Europy, gdy w meczu z Norwegią przyćmiła najlepszą obrotową globu - Heide Loke, mając stuprocentową skuteczność w pięciu rzutach i wywalczając dwa karne. Nie dziwi więc fakt, że w 2015 opiniotwórczy portal Handball Planet uznał Asię za najlepszą młodą kołową na świecie, a kibice w Lublinie mogli już zacząć się zastanawiać, jaki będzie kolejny krok w karierze utalentowanej szczypiornistki.

Mimo ciekawych propozycji, Drabik występowała w hali Globus aż do 2018, wieńcząc ostatni sezon potrójną koroną. Przerastała naszą ligę, zdobyła w Polsce wszystkie możliwe trofea, zatem gdy pojawiła się konkretna oferta znad Balatonu, nie zastanawiała się długo.

Tor Odvar Moen, norweski trener, który w 2011 wygrał z Larvikiem rozgrywki Champions League zaczął budować drużynę, mającą zagrozić dwójce węgierskich gigantów - FTC Budapeszt i Gyori Audi Eto. Jego pierwszy sezon w roli szkoleniowca Siofoku KC można uznać za kapitalny. Pewnie zdobyty brązowy medal, a przede wszystkim triumf w Pucharze EHF pokazały, że ekipa znad Balatonu jest na fali wznoszącej ku największym potęgom europejskiego szczypiorniaka. Asia miała swój duży udział w tych osiągnięciach, dołączając tym samym do Dagmary Kowalskiej i Kingi Achruk, które również zanotowały na swym koncie triumfy w dwóch europejskich pucharach z dwoma klubami.

A najpiękniejsze w historii skromnej dziewczyny spod Radwanowa jest to, że ma jeszcze przed sobą długie lata grania na najwyższym poziomie. Dziś dzieli szatnię z Nereą Peną, Zsuzsanną Tomori czy Andreą Kobetić (Penezić), jutro może być jeszcze dalej.

- Przyjemnie się pracuje z taką dziewczyną. Myślę, że Asia jeszcze trochę pogra w Lublinie i trafi do klubu z mocniejszej ligi. to materiał na zawodniczkę światowej klasy – przewidywał w 2014 trener Paweł Tetelewski. My też wiedzieliśmy, że tak będzie, ale nie ukrywamy, że marzy nam się w przyszłości powrót naszej legendy do Koziego Grodu.

Powrót do aktualności