LublinPGEFunFloorLubelskieORLEN SUPERLIGA

Zadanie w zakresie wspierania i upowszechniania kultury fizycznej realizowane jest przy pomocy finansowej Miasta Lublin

KONTRAST

żółto-czarna wersja

czarno-żółta wersja

biało-czarna wersja

tryb normalny

Aktualności

MKS był dla mnie zawsze czymś więcej niż klubem

news-big

 

Rozmawiamy z Ewą Urtnowską, nową zawodniczką MKS Perła Lublin.

Co cię skłoniła do przejścia do lubelskiego klubu?
Na pewno nie zaważył tylko jeden czynnik. O mojej decyzji przesądziły dziewczyny, które są w składzie, trener oraz koncepcja gry i budowania zespołu. Nie będę też ukrywać – i mówię to bez zbędnego słodzenia – że MKS był dla mnie zawsze czymś więcej niż klubem. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam do Lublina to wydawało mi się, że całe miasto żyje piłką ręczną. To jest element, który wyróżnia lubelski klub spośród innych w Polsce. Ogólnie, po ostatnim sezonie spędzony w lidze francuskiej rozważałam, w którą stronę chce teraz pójść. Musieliśmy wspólnie z mężem podjąć decyzję, czy zostać za granicą czy wracamy do kraju. Kiedy pojawiła się oferta z Lublina, to szczerze mówiąc byłam bardzo szczęśliwa i zadowolona. Myślę, że fajnie jest przychodzić do drużyny, która ma za sobą tak udany poprzedni sezon.

Pobyt we francuskim Toulon Saint Cyr Var Handball chyba nie spełnił twoich oczekiwań?
Zdecydowanie. Stało się tak z różnych względów. Niektórym może się wydawać, że po prostu się tam nie zaaklimatyzowałam, ale to wyglądało zupełnie inaczej. Podczas mojego pobytu w tym klubie doszło do dużych zmian organizacyjnych. Ponadto, w trakcie sezonu doszło do roszady na stanowisku trenera. Kiedy przychodziłam do klubu to byłam gotowa na grę w nieco innym systemie. Nastepnie pojawiły się nowe władze klubu i szkoleniowiec, który wprowadził nową koncepcję całego zespołu. Można powiedzieć, że nie szło to w zbyt fajnym kierunku. Po powrocie z mistrzostw świata dostawałam od nowego szkoleniowca mało szans gry. Niestety, nie wszystko zależało od mojej dyspozycji na boisku, bo musiałam wówczas także zdecydować, czy zostaję na kolejny rok, czy nie. Zakomunikowałam, że nie przedłużę kontraktu i dlatego dostawałam bardzo mało minut. Jednak, wszystko się dzieje w jakimś celu i fajnie wyszło, bo nie widzieliśmy wraz z mężem przyszłości dla nas w Toulon. Ale ogólnie przeżyliśmy fajny rok i poznaliśmy wspaniałych ludzi, z którymi na pewno zaprzyjaźnimy się na dłużej. Niestety, poznaliśmy też złych ludzi. Mój mąż Maciek nie mógł też w ogóle znaleźć pracy we Francji i to była trudna sytuacja. Ponadto, klub obiecał nam intensywną naukę języka i inne sprawy, ale wszystkie nie wypaliły. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na szukanie innego klubu za granicą. A nad kuszącą ofertą z Lublina nie trzeba było się długo zastanawiać. Decyzję podjęliśmy wspólnie i bardzo się z niej cieszymy.

Mówi się, że podróże kształcą. Z pewnością wiele się we Francji nauczyłaś, nie tylko pod względem sportowym.
Oczywiście, że tak. Wraz z moim mężem bardzo lubimy podróżować i poznawać świat. Wyjechaliśmy do Francji od razu po ślubie i nie było w tym przypadku. Klub i miejsce do życia wydawały się ciekawe. Poznaliśmy nowy język i kulturę, więc nasze życie prywatne było ciekawe. Gdybyśmy mieli jeszcze raz podjąć tę decyzję, nawet pomimo tego, że nie wszystko ułożyło się po naszej myśli, to zdecydowalibyśmy się na wyjazd. Fakt, że piłka ręczna daje takie możliwości to super sprawa, bo nie wszyscy ludzie w naszym wieku mogą przeżyć takie przygody i sprawdzać się na nieznajomym gruncie. Jeśli chodzi o aspekty sportowe, to liga we Francji jest zupełnie inna od polskiej. Na pewno to mocniejsze rozgrywki. Samo zderzanie się z tamtejszymi zawodniczkami codziennie na treningach było dla mnie ogromnym plusem. Czuję, że wrócę do Polski silniejsza. W Toulon poznałam też zupełnie inne podejście do treningu czy taktyki. To zupełnie inna szkoła, której w żaden sposób nie można porównać do rodzimej piłki ręcznej. Już przed wyjazdem zdawałam sobie sprawę, że dzięki grze we Francji będę mocniejszą i bardziej doświadczoną zawodniczką z nieco szerszym spojrzeniem.

Co możesz wnieść do gry MKS Perła?
Bardzo chciałabym się wkomponować do składu od samego początku. Myślę, że mogę pomóc drużynie mocną obroną i swoimi walorami, które dam w ataku. Ale przede wszystkim mecze wygrywa się obroną i w tym elemencie czuje się bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o ofensywę, to wszystko zależy od koncepcji zespołu, ale mam nadzieję, że swoją osobą będę mogła urozmaicić i wzbogacić zespół.

Z kim z obecnej kadry lubelskiej drużyny najlepiej się znasz?
Jesteśmy bardzo mocno zżyte z Asią Drabik, która odeszła latem do ligi węgierskiej. Poza tym, od bardzo wielu lat dobrze znamy się z Sylwią Matuszczyk, z którą grałam jeszcze w kadrach juniorskich. Dlatego bardzo się cieszę, że będę miała taką osobę blisko siebie. Wiadomo też, że mnóstwo dziewczyn znam z reprezentacji, więc można powiedzieć, że 3/4 lubelskiego zespołu nie jest mi obce.

Niedawno poznałyście rywali w turnieju eliminacyjnym Ligi Mistrzyń. Jak oceniasz szanse MKS Perły w kwalifikacjach?
Gra w tym turnieju będzie dla nas dużym wyzwaniem. Wiadomo, że zawsze mogło być lepiej, ale trzeba podjąć rękawice i trzeba walczyć. Myślę, że zgadzam się z wieloma opiniami, które doszły do mnie z różnych stron, że pierwszy mecz z Włoszkami powinien być rozstrzygnięty na naszą korzyść. W dodatku, jeżeli rzeczywiście zagramy w Lubline, to jesteśmy w stanie uzyskać dobry rezultat. Patrząc na to ile osób kibicuje MKS-owi w hali Globus i jaka była otoczka przy najwazniejszych meczach ubiegłego sezonu, to już można stwierdzić, że będziemy mieć dodatkowego zawodnika na trybunach. A to jest badzo ważny czynnik i dodatkowy atut. Cóż, nie ma co składać konkretnych obietnic, bo wiele zależy od przygotowań do sezonu oraz sytuacji zdrowotnej, ale mamy silną ekipę i musimy postarać się o jak najlepszy wynik.

fot. zprp.pl

Powrót do aktualności