Aktualności
Trzy mecze w tydzień. Na początek Energa Start Elbląg
MKS FunFloor Lublin zaczyna odrabiać ligowe zaległości. Lublinianki w ciągu tygodnia rozegrają trzy mecze. Dwa z nich przed własną publicznością.
ORLEN Superliga Kobiet wraca do gry po kolejnej przerwie na mecze międzynarodowe. Absencji wynikających ze zgrupowań reprezentacji było szczególnie dużo w ekipie MKS FunFloor Lublin. W tym okresie drużyna trenowała bez dziesięciu zawodniczek. Magda Balsam, Aleksandra Rosiak, Paulina Wdowiak, Aleksandra Tomczyk, Aleksandra Olek i Magda Więckowska poleciały na Islandię, by w biało-czerwonych barwach rozegrać sparingi z tamtejszą drużyną narodową. Daria Szynkaruk i Oktawia Fedeńczak rozegrały dwa mecze kontrolne w reprezentacji „B”. Stela Posavec była obecna na zgrupowaniu chorwackiej kadry, a Antonija Mamic reprezentowała Austrię.
Ta delegacja byłaby jeszcze szersza, gdyby nie absencja Sylwii Matuszczyk na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Obrotowa MKS-u FunFloor tłumaczy z czego ona wynikała. - Od dłuższego czasu troszeczkę doskwierała mi stopa. Chcieliśmy teraz to wyciszyć, bo cały czas grałam z większym, lub mniejszym bólem. Podjęliśmy decyzję, że zostanę, by trochę się zregenerować i podleczyć. Przed nami sporo meczów, potem mistrzostwa. To był ostatni moment, by to zdrowie podreperować – przyznaje kołowa biało-zielonych.
Mimo zbliżającej się kumulacji spotkań ligowych, sztab szkoleniowy drużyny z Lublina nie narzeka na braki kadrowe w minionym tygodniu. - Ta sytuacja jest dla mnie już wytrenowana, bo mieliśmy już różne pauzy w rozgrywkach. Wyrobiliśmy sobie pewien schemat i według niego pracujemy. To się sprawdziło wcześniej – mówi trenerka MKS-u FunFloor Lublin, Edyta Majdzińska. - To nie jest tak, że nie widząc się przez cały tydzień, zapominamy o tym, co było wcześniej. Tego czasu w okresie przygotowawczym było dosyć sporo. Przede wszystkim dla mnie ważne jest, byśmy wszystkie były zdrowe i gotowe do gry – uspokaja z kolei Sylwia Matuszczyk.
MKS FunFloor Lublin jest obecnie jedynym zespołem ORLEN Superligi Kobiet, który w trwającym sezonie nie stracił punktów. 22-krotne mistrzynie Polski rozegrały od początku września cztery mecze. W każdym z nich zwyciężyły. Ostatnim rywalem zespołu z Lublina były obrończynie tytułu z KGHM Zagłębia Lubin. Szczypiornistki z Lublina wygrały z „Miedziowymi” na wyjeździe 25:24. - Na pewno takie mecze uskrzydlają. Szczególnie po takiej końcówce. Wszystkie udowodniłyśmy sobie, że idziemy w dobrym kierunku i musimy kontynuować tę pracę, bo to, co robimy ma sens. Mamy jeszcze dużo rzeczy do poprawy, ale ostatni mecz bardzo nas uskrzydlił – przyznaje Majdzińska. - Wygrane z Lubinem zawsze smakują wyśmienicie. Ten mecz nie wyszedł w stu procentach tak, jakbyśmy chciały, ale wygrałyśmy i to jest najważniejsze. To duża dawka motywacji. Pokazałyśmy same sobie, że jesteśmy w stanie wygrać z Lubinem i nie jest to zespół, którego nie da się pokonać – dodaje Matuszczyk.
Lublinianki mimo kompletu zwycięstw wciąż tracą kilka punktów do czołowych lokat. Obecnie stanowią jedyny zespół w krajowej elicie, który rozegrał zaledwie cztery mecze. Szalony terminarz ORLEN Superligi znów da się we znaki biało-zielonym. Tym razem jednak z kompletnie innej strony. Po okresie rwanej gry i długich przerw zespół z Lublina czekają trzy mecze w zaledwie siedem dni. Drużyna jednak w tym wypadku także daleka jest od narzekania. - Dziewczyny zawsze są zdania, że lepiej mniej trenować, a więcej grać. Tym bardziej po tak długim okresie trenowania są głodne piłki ręcznej. Ta emocja była bardzo widoczna w meczu z Zagłębiem. One czekały na taki ciężki, ważny mecz, by sobie i wszystkim udowodnić, że to co robimy w tym sezonie, się sprawdza. Cieszymy się, że tych meczów robi się dużo. Przed nami sporo myślenia i układania, bo trzeba zrobić wszystko, by na kluczowe mecze zespół był w dobrej dyspozycji – mówi trener Edyta Majdzińska.
Najbliższe wyzwanie lubelskiej drużyny to pierwszy mecz ósmej serii rozgrywek ligowych, czyli domowe starcie z zespołem Energa Start Elbląg. To najmłodsza ekipa w ORLEN Superlidze Kobiet ze średnią wieku wynoszącą zaledwie 22 lata. To także drużyna, która obecnie jest wiceliderem rozgrywek. Elblążanki w regulaminowym czasie gry przegrały dotąd tylko z KPR-em Gminy Kobierzyce. Po rzutach karnych poniosły też porażkę z MKS-em URBiS Gniezno. Pozycję wicelidera najprawdopodobniej stracą po dzisiejszym (wtorek 29 października) meczu Sośnica Gliwice – KPR Gminy Kobierzyce. Nie zmienia to jednak wiele w kontekście dobrego wejścia ekipy z Elbląga w sezon 2024/2025. - W tabeli jest obecnie galimatias, bo wiele jest spotkań zaległych. Kolejność w klasyfikacji ligowej niewiele oznacza, ale oczywiście Elbląg jest bardzo wymagającym rywalem, który w tym sezonie gra dobra piłkę ręczną. Dziewczyny są odważne. Dużo młodości połączonej z nową myślą trenerki. Dla nas to kolejne wyzwanie – twierdzi Majdzińska.
Liderką ligowej klasyfikacji strzeleckiej jest Aleksandra Zych ściągnięta latem do Elbląga z Lubina. Rozgrywająca w sześciu rozegranych dotąd meczach zaliczyła 37 goli i 31 asyst. Nowymi twarzami w Energa Starcie są też znane z lubelskiego klubu Karolina Wicik i Maria Szczepaniak. W kontekście liderek drużyny nie można zapominać o Joannie Wołoszyk. Rozgrywająca wróciła do gry po długiej przerwie. Rozegrała w tym sezonie trzy mecze i już może się pochwalić dorobkiem na poziomie 24 trafień i 13 asyst. W minionym spotkaniu z KPR Ruchem Chorzów do siatki trafiła ośmiokrotnie i została wybrana najlepszą zawodniczką szóstej serii meczów ligowych.
W Lublinie Energa Start Elbląg radzić sobie będzie musiał bez golkiperki, Małgorzaty Ciąćki, która doznała urazu w ostatnim ligowym starciu z KPR Ruchem Chorzów. – Te punkty nie smakują tak wspaniale, jakby mogły ze względu na kontuzję naszej bramkarki. Mamy zwycięstwo i kolejne trzy punkty na koncie, ale ten uraz będzie nas kosztował dużo więcej – mówiła po wygranej w Chorzowie trenerka zespołu z Elbląga, Magdalena Stanulewicz. Z kontuzją boryka się także zmienniczka Ciąćki – Maria Pentek.